Troskliwa mamusia jest już w drodze do przedszkola... tymczasem milusińscy oddają się jeszcze słodkiej porannej drzemce :)
Wzrusza mnie ten widok :)
po drugiej stronie lustra
blog o tym jak to jest mamą być...
czwartek, 28 października 2010
niedziela, 26 września 2010
Eko
Zaczęłam sortować odpadki. Nigdy nie sądziłam, że do tego dojdzie... nie mam "eko-fioła", jem mięso, tylko sporadycznie noszę dzieci w chuście i używam jednorazowych pieluch. To co robię w 100% eko, to karmienie piersią, ale dowiedziałam się o tym dopiero niedawno, a karmię już ponad rok. A cha, podoba mi się też idea wielorazowych toreb na zakupy, a to dlatego, że takie torby potrafią być bardzo cool ;)
Ostatnio w związku z moją nową pasją do zabaw i zabawek, coraz częściej trafiam na ekologiczne strony i coraz więcej artykułów na ten temat przesiąka do mojej mózgownicy. I właśnie po jednym z takich artykułów... "A - pomyślałam - czemu by nie spróbować, nie wygląda to na takie trudne, jak myślałam."
Nie sortuję w 100% idealnie. Póki co mam pudełeczko po chusteczkach na nakrętki i osobny kubełek na plastik (stoi na balkonie). Myć nie trzeba, ale ja myję, bo czasem te uzbierane rzeczy mogą przydać się do zabaw z dziećmi ;) Mam też kartonik na makulaturę i tackę na szklane butelki i słoiki (tego akurat nie zużywa się dużo).
I tak to... kto by pomyślał ;D
Sortuję, bo lubię :)
Bez żadnej ideologii i bez potępiających spojrzeń ku tym, którzy tego nie robią.
Ostatnio w związku z moją nową pasją do zabaw i zabawek, coraz częściej trafiam na ekologiczne strony i coraz więcej artykułów na ten temat przesiąka do mojej mózgownicy. I właśnie po jednym z takich artykułów... "A - pomyślałam - czemu by nie spróbować, nie wygląda to na takie trudne, jak myślałam."
Nie sortuję w 100% idealnie. Póki co mam pudełeczko po chusteczkach na nakrętki i osobny kubełek na plastik (stoi na balkonie). Myć nie trzeba, ale ja myję, bo czasem te uzbierane rzeczy mogą przydać się do zabaw z dziećmi ;) Mam też kartonik na makulaturę i tackę na szklane butelki i słoiki (tego akurat nie zużywa się dużo).
I tak to... kto by pomyślał ;D
Sortuję, bo lubię :)
Bez żadnej ideologii i bez potępiających spojrzeń ku tym, którzy tego nie robią.
sobota, 25 września 2010
Gumeczki
Prosty sposób na urozmaicenie gumek do włosów :) Z modeliny formujemy kolorowe kółeczko (lub jakiś inny kształt), robimy w nim dziurki, jak w guziku (lub więcej) i po utwardzeniu przyszywamy do gumki. Polecam! :)
piątek, 24 września 2010
Chodnik nie łazienka
To plakat, który wisi w oknie jednej z naszych osiedlowych podstawówek. Ubawił mnie szczerze, kiedy zobaczyłam go pierwszy raz a dziś specjalnie do niego wróciłam by go uwiecznić.
No i coś zaczyna się dziać w tym temacie, dziś widziałam pana jak qpkę po pieseczku sprzątał, super! oby ta tendencja utrzymała się do wiosny! Trawnik też nie łazienka!
No i coś zaczyna się dziać w tym temacie, dziś widziałam pana jak qpkę po pieseczku sprzątał, super! oby ta tendencja utrzymała się do wiosny! Trawnik też nie łazienka!
czwartek, 23 września 2010
Poczta 4 - kolejny odcinek noweli pocztowej ;)
Byłam dziś na poczcie odebrać paczkę... Zdjęli zegar ze ściany. Szczęśliwi czasu nie liczą ;) teraz takie puste miejsce po tym zegarze straszy ze ściany, nie rokuje to najlepiej dla oczekujących...
Przyszłam, patrzę kolejka taka, że przez drzwi już wychodzi... wycwaniłam się, zajęłam miejsce i poszłam do sklepu. Zanim poszłam stwierdziłam tylko z zadziwieniem że aż trzy okienka czynne (!). Czyżby jakaś rewolucja?
Żadna rewolucja.
Zanim moja kolej była, już tylko jedno okienko działało. Panie w pozostałych dwóch zarządziły "Przerwę technologiczną, 15 minut, przepraszamy"
Spoko, toż szczęśliwi czasu nie liczą.
Przyszłam, patrzę kolejka taka, że przez drzwi już wychodzi... wycwaniłam się, zajęłam miejsce i poszłam do sklepu. Zanim poszłam stwierdziłam tylko z zadziwieniem że aż trzy okienka czynne (!). Czyżby jakaś rewolucja?
Żadna rewolucja.
Zanim moja kolej była, już tylko jedno okienko działało. Panie w pozostałych dwóch zarządziły "Przerwę technologiczną, 15 minut, przepraszamy"
Spoko, toż szczęśliwi czasu nie liczą.
piątek, 3 września 2010
Przedszkolnie
Powracam do moich porankowych zwyczajów. Po pierwsze budzę się znaaaacznie wcześniej niż w wakacje, po drugie wyprawiam do Przedszkola Alę a siebie i Antka zabieram na poranny spacer. Za dużo tego deszczu ostatnio, ale wszystko to i tak ma wiele uroku. Nareszcie mamy nasz ulubiony chleb, który w wakacje był już wykupiony, gdy docierałam do sklepu koło południa.
Teraz koło południa mam już wszystkie zakupy zrobione i spacer zaliczony, a Antek udaje się na drzemkę :)
Delektuję się ciszą. Uwielbiam ten spokój w domu, ładuję akumulatory, nadrabiam zaległości w prasowaniu i porządkowaniu, robię plany... szydełkuję, wymyślam... Och! nareszcie mam czas pomyśleć, a nie robić wszystko jakby z automatu...
Ala wraca z Przedszkola zadowolona, niewiele mówi, ale czasem coś jej się przypomni i wtedy udaje się wyciągnąć z niej kilka zdań na temat tego, co robiła, co jadła, jak się bawiła... Razem z M. wyławiamy te zdania niczym cenne perły i potem wymieniamy się wiadomościami. To daje nam jako taki obraz tego, co działo się z naszą dziewczynką przez 7 godzin.
Po pobycie na "obcym gruncie", gdzie cały czas stara się być grzeczna, posłuszna i cicha w domu jest w 200% sobą, z podwójną energią próbuje przeprowadzić swoją wolę, z podwójną siłą skacze, biega, śmieje się, ale też piszczy i płacze.
Dobrze, że już weekend :)
Teraz koło południa mam już wszystkie zakupy zrobione i spacer zaliczony, a Antek udaje się na drzemkę :)
Delektuję się ciszą. Uwielbiam ten spokój w domu, ładuję akumulatory, nadrabiam zaległości w prasowaniu i porządkowaniu, robię plany... szydełkuję, wymyślam... Och! nareszcie mam czas pomyśleć, a nie robić wszystko jakby z automatu...
Ala wraca z Przedszkola zadowolona, niewiele mówi, ale czasem coś jej się przypomni i wtedy udaje się wyciągnąć z niej kilka zdań na temat tego, co robiła, co jadła, jak się bawiła... Razem z M. wyławiamy te zdania niczym cenne perły i potem wymieniamy się wiadomościami. To daje nam jako taki obraz tego, co działo się z naszą dziewczynką przez 7 godzin.
Po pobycie na "obcym gruncie", gdzie cały czas stara się być grzeczna, posłuszna i cicha w domu jest w 200% sobą, z podwójną energią próbuje przeprowadzić swoją wolę, z podwójną siłą skacze, biega, śmieje się, ale też piszczy i płacze.
Dobrze, że już weekend :)
piątek, 20 sierpnia 2010
Po wakacjach
Jeszcze tylko tydzień i życie wróci do poprzedniego rytmu.
Podstawowe warunki moich udanych wakacji zostały spełnione:
dużo lodów, dużo czytania, rowery i woda... mniam! bonusem było też to, że udało mi się nawet coś narysować i prawie tydzień spędziliśmy pod jednym dachem z kotami :) chciałabym może troszkę więcej ciszy, ale dopóki jeździć będą z nami dzieci mogę się z tym chyba pożegnać... W tym roku zdałam sobie sprawę z tego, że choć są wakacje i wyjeżdżamy, to jednak moje życie nie ulega aż takiej zmianie i na "urlopie" nie mam wcale aż tyle więcej wolnego czasu, by nie wiadomo było, co z nim robić. Czas, który poświęciłabym na gotowanie obiadu i inne rzeczy które robię w domu, i tak został szczelnie zagospodarowany przez dzieci... To oznacza, że całe moje życie to jeden wielki urlop, albo praca...
Muszę nauczyć się wypoczywać w obecności dzieci i one też muszą nauczyć się pozwalać mi na odpoczynek.
Moim tegorocznym wyczynem było samotne przepłynięcie zalewu. Dla takiego czajnika jak ja, to naprawdę coś! To, że zalew nie był wcale głęboki okazało się dopiero w drodze powrotnej, kiedy to stanęłam zwyczajnie na jego środku a woda sięgała mi ledwo do brody :P :D.
Tak się złożyło, że obie lektury, które pochłonęłam sprawiły, że mogę jedynie dziękować za moje tu i teraz.
Pierwsza z nich - "Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz" Lisy See - opowiada o życiu Chinek w czasach, gdy w Chinach krępowano kobietom stopy. Niezwykła jest ta ich kultura, niesamowicie odmienna od naszej, aż w głowie się nie mieści...
Druga - "Biała Masajka" Corinne Hoffman - to z kolei historia szalonej (z mojego punktu widzenia) miłości między Corinne - Szwajcarką a Lketingą - Masajem. I znowu opis świata, kultury, rzeczywistości skrajnie innych niż nasze - polskie, europejskie...
Z całym szacunkiem, ale nie chciałabym ja być Chinką ani Masajką... oj nie...
Podstawowe warunki moich udanych wakacji zostały spełnione:
dużo lodów, dużo czytania, rowery i woda... mniam! bonusem było też to, że udało mi się nawet coś narysować i prawie tydzień spędziliśmy pod jednym dachem z kotami :) chciałabym może troszkę więcej ciszy, ale dopóki jeździć będą z nami dzieci mogę się z tym chyba pożegnać... W tym roku zdałam sobie sprawę z tego, że choć są wakacje i wyjeżdżamy, to jednak moje życie nie ulega aż takiej zmianie i na "urlopie" nie mam wcale aż tyle więcej wolnego czasu, by nie wiadomo było, co z nim robić. Czas, który poświęciłabym na gotowanie obiadu i inne rzeczy które robię w domu, i tak został szczelnie zagospodarowany przez dzieci... To oznacza, że całe moje życie to jeden wielki urlop, albo praca...
Muszę nauczyć się wypoczywać w obecności dzieci i one też muszą nauczyć się pozwalać mi na odpoczynek.
Moim tegorocznym wyczynem było samotne przepłynięcie zalewu. Dla takiego czajnika jak ja, to naprawdę coś! To, że zalew nie był wcale głęboki okazało się dopiero w drodze powrotnej, kiedy to stanęłam zwyczajnie na jego środku a woda sięgała mi ledwo do brody :P :D.
Tak się złożyło, że obie lektury, które pochłonęłam sprawiły, że mogę jedynie dziękować za moje tu i teraz.
Pierwsza z nich - "Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz" Lisy See - opowiada o życiu Chinek w czasach, gdy w Chinach krępowano kobietom stopy. Niezwykła jest ta ich kultura, niesamowicie odmienna od naszej, aż w głowie się nie mieści...
Druga - "Biała Masajka" Corinne Hoffman - to z kolei historia szalonej (z mojego punktu widzenia) miłości między Corinne - Szwajcarką a Lketingą - Masajem. I znowu opis świata, kultury, rzeczywistości skrajnie innych niż nasze - polskie, europejskie...
Z całym szacunkiem, ale nie chciałabym ja być Chinką ani Masajką... oj nie...
wtorek, 3 sierpnia 2010
Rewolucja
Drodzy czytelnicy, drodzy Przyjaciele!
Rewolucja na blogu!
Jako, że moje dziecię tworzy codziennie kilka nowych prac (ostatnio przy każdych zakupach w supermarkecie kupuję plastelinę) postanowiłam założyć nowego bloga.Rewolucja na blogu!
Blog nazywa się A tak się bawimy i można na nim przeczytać o zabawach z przedszkolakiem, a przy okazji obejrzeć galerię prac mojej małej artystki ;)
Z związku z powyższym przeniosłam część wpisów z tego bloga (te, które dotyczył bezpośrednio zabaw z dziećmi) do tamtego - tak dla porządku ;)
Zapraszam :))
czwartek, 22 lipca 2010
Niecierpliwe doczekanie się
Przy Antku delektuję się każdą chwilą jego dzieckości, nie zastanawiam się, kiedy zacznie chodzić, kiedy zacznie sam jeść, kiedy zacznie mówić... Jest jak jest i to jak jest budzi mój codzienny zachwyt.
Przy Ali było trochę inaczej, to chyba normalne, że przy pierwszym dziecku rodzic nie może doczekać się pierwszego uśmiechu, słowa, kroczku. Te pierwsze razy są takie wyczekane i radośnie celebrowane, komentowane szeroko i dokumentowane w albumach i pamiętnikach.
Trochę zdryfowałam, ale chciałam powiedzieć, że nie mogłam doczekać się momentu, kiedy będę mogła wykonywać z moją córeczką plastyczne prace. W wyobraźni już wiele razy przygotowywałam dla niej stanowisko pracy, wymyślałam zadania itp. ciągle jednak było na to za wcześnie... iiii... w końcu ten moment nadszedł :) Przez ostatni tydzień prawie codziennie coś razem tworzyłyśmy. A to nawlekałyśmy koraliki, a to malowałyśmy, wyklejałyśmy, wycinałyśmy...
Uwielbiam to!
Uwielbiam też, bo widzę, że to nas bardzo zbliża i nam obu sprawia dużo przyjemności.
Drodzy czytelnicy, za rogiem czai się seria wpisów, w których chwalić się będę dziełami Ali oraz pomysłami na zabawy z trzylatkiem.
W dużym stopniu pomagają mi zeszyty, które Ala dostała od wujka i cioci:
Przy Ali było trochę inaczej, to chyba normalne, że przy pierwszym dziecku rodzic nie może doczekać się pierwszego uśmiechu, słowa, kroczku. Te pierwsze razy są takie wyczekane i radośnie celebrowane, komentowane szeroko i dokumentowane w albumach i pamiętnikach.
Trochę zdryfowałam, ale chciałam powiedzieć, że nie mogłam doczekać się momentu, kiedy będę mogła wykonywać z moją córeczką plastyczne prace. W wyobraźni już wiele razy przygotowywałam dla niej stanowisko pracy, wymyślałam zadania itp. ciągle jednak było na to za wcześnie... iiii... w końcu ten moment nadszedł :) Przez ostatni tydzień prawie codziennie coś razem tworzyłyśmy. A to nawlekałyśmy koraliki, a to malowałyśmy, wyklejałyśmy, wycinałyśmy...
Uwielbiam to!
Uwielbiam też, bo widzę, że to nas bardzo zbliża i nam obu sprawia dużo przyjemności.
Drodzy czytelnicy, za rogiem czai się seria wpisów, w których chwalić się będę dziełami Ali oraz pomysłami na zabawy z trzylatkiem.
W dużym stopniu pomagają mi zeszyty, które Ala dostała od wujka i cioci:
"Teczka 3 - latka. Zgaduję, rysuję, maluję" - Elżbieta Lekan
Polecam każdemu rodzicowi trzylatka. Ładne obrazki, ciekawe i zróżnicowane zadania. Świetnie dobrane do możliwości dziecka w tym wieku. Fajne jest też to, że wykonanie pracy nie zajmuje dużo czasu, więc dla co bardziej niecierpliwych dzieci nadaje się doskonale - atrakcyjny efekt przychodzi szybko i zachęca do rozwiązywania kolejnego zadania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)