piątek, 20 sierpnia 2010

Po wakacjach

Jeszcze tylko tydzień i życie wróci do poprzedniego rytmu.
Podstawowe warunki moich udanych wakacji zostały spełnione:
dużo lodów, dużo czytania, rowery i woda... mniam! bonusem było też to, że udało mi się nawet coś narysować i prawie tydzień spędziliśmy pod jednym dachem z kotami :) chciałabym może troszkę więcej ciszy, ale dopóki jeździć będą z nami dzieci mogę się z tym chyba pożegnać... W tym roku zdałam sobie sprawę z tego, że choć są wakacje i wyjeżdżamy, to jednak moje życie nie ulega aż takiej zmianie i na "urlopie" nie mam wcale aż tyle więcej wolnego czasu, by nie wiadomo było, co z nim robić. Czas, który poświęciłabym na gotowanie obiadu i inne rzeczy które robię w domu, i tak został szczelnie zagospodarowany przez dzieci... To oznacza, że całe moje życie to jeden wielki urlop, albo praca...
Muszę nauczyć się wypoczywać w obecności dzieci i one też muszą nauczyć się pozwalać mi na odpoczynek.

Moim tegorocznym wyczynem było samotne przepłynięcie zalewu. Dla takiego czajnika jak ja, to naprawdę coś! To, że zalew nie był wcale głęboki okazało się dopiero w drodze powrotnej, kiedy to stanęłam zwyczajnie na jego środku a woda sięgała mi ledwo do brody :P :D.

Tak się złożyło, że obie lektury, które pochłonęłam sprawiły, że mogę jedynie dziękować za moje tu i teraz.
Pierwsza z nich - "Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz" Lisy See - opowiada o życiu Chinek w czasach, gdy w Chinach krępowano kobietom stopy. Niezwykła jest ta ich kultura, niesamowicie odmienna od naszej, aż w głowie się nie mieści...
Druga - "Biała Masajka" Corinne Hoffman - to z kolei historia szalonej (z mojego punktu widzenia) miłości między Corinne - Szwajcarką a Lketingą - Masajem. I znowu opis świata, kultury, rzeczywistości skrajnie innych niż nasze - polskie, europejskie...
Z całym szacunkiem, ale nie chciałabym ja być Chinką ani Masajką... oj nie...

Brak komentarzy: