wtorek, 18 maja 2010

Deszszszszczczczczowo

Po drugiej stronie lustra - tak jak po tej pierwszej - zimno, woda, dużo wody... ale nie aż tak dużo by nie można było w jej lustrze dostrzec delikatnego światła pozytywów. Dziś właśnie próbowałam się ich dopatrzeć...
Znalazłam takie:
  • pranie w prawdzie nie schnie, ale za to łatwiej się je prasuje takie lekko wilgotne (warunek to prasować na bieżąco, ale ja ostatnio mam na tym punkcie świra)
  • jak akurat nie pada, to na trawniki wylega cała masa ptactwa w poszukiwaniu smakowitych robali, a wiadomo nie od dziś, że ja bardzo lubię na ptactwo patrzeć...
  • przelotne opady deszczu to świetny pretekst by zajrzeć do pobliskich butików ;D obłowiłam się znowuż...
  • opady deszczu to, jakby nie patrzył, doskonałe alibi dla spacerowego lenistwa ;) choć po kilku przymusowych bezspacerowych dniach z chorutką Alą spacerowe lenistwo leży uśpione...

sobota, 15 maja 2010

To już 8 miesięcy!

Amator obuwia (zwłaszcza kapci Tatusia)
Najwierniejszy smakosz mamusinego mleczka
Taaaki duży chłopak! (ubranka na 12-18 miesięcy są w sam raz)
Obłędny pełzaczek (pełzający z coraz większym przyspieszeniem)
Śmieszek i przytulaczek (czyli nic się w tej kwestii nie zmieniło :) )

niedziela, 2 maja 2010

Metkowanie

Chyba już o tym pisałam - jakiś miesiąc temu Ala rozpoczęła karierę przedszkolaka.

Oprócz przeróżnych innych przygotowań stanęłam przed wyzwaniem podpisania wszystkich części garderoby coby się nie pogubiły...

Po różnych próbach z flamastrami postanowiłam wyhaftować imię, nazwisko i nr grupy na czerwonych tasiemkach i wszywać w poszczególne części mundurka... Ci co wiedzą, niech sobie policzą -> ponad 15 znaków (!!!) Po wyprodukowaniu 20 takich metek pierwszy raz w życiu miałam troszkę żal, że zamiast mego długiego nazwiska nie mam na nazwisko po prostu Lis, Lew lub Kot.

Czemu piszę o tym dziś? A tak, po prostu, mimochodem trafiłam na rozwiązanie z mego punktu widzenia idealne. Zostało ono opisane na blogu moje zielone wzgórze - metki naprasowywane żelazkiem. Jakież to proste i estetyczne zarazem!

Nic to dobrze, że trafiłam na ten patent przy pierwszym a nie przy piątym, dajmy na to, dziecku ;)

PS. Pozdrawiam Wandę (choć jeszcze nie poznałyśmy się osobiście), bo to o niej i o jej idealnie krótkim nazwisku myślałam szczególnie haftując to moje długaśne ;)

sobota, 1 maja 2010

2 maja

Dziś w planach mieliśmy rodzinny piknik w jednym z podwarszawskich lasów. Poranne pochmurne niebo nas nie zniechęciło i koło południa wyruszyliśmy... akurat zaczęło padać, ale skoro już byliśmy spakowani, kurczak upieczony, a trasa wytyczona...
Po dwugodzinnym samochodowym "spacerze" w deszczu nieco zawiedzeni wróciliśmy do domu.
Gdy zajechaliśmy akurat przestało padać... (jakieś nowe prawo Murfiego?)

Jedyny pożytek z tej wyprawy to kwiatowe zakupy, które zamieszkały już na balkonie:

Ala pomaga sadzić nowe kwiatki :)