czwartek, 28 października 2010

Śpiochy

Troskliwa mamusia jest już w drodze do przedszkola... tymczasem milusińscy oddają się jeszcze słodkiej porannej drzemce :)


Wzrusza mnie ten widok :)

niedziela, 26 września 2010

Eko

Zaczęłam sortować odpadki. Nigdy nie sądziłam, że do tego dojdzie... nie mam "eko-fioła", jem mięso, tylko sporadycznie noszę dzieci w chuście i używam jednorazowych pieluch. To co robię w 100% eko, to karmienie piersią, ale dowiedziałam się o tym dopiero niedawno, a karmię już ponad rok. A cha, podoba mi się też idea wielorazowych toreb na zakupy, a to dlatego, że takie torby potrafią być bardzo cool ;)

Ostatnio w związku z moją nową pasją do zabaw i zabawek, coraz częściej trafiam na ekologiczne strony i coraz więcej artykułów na ten temat przesiąka do mojej mózgownicy. I właśnie po jednym z takich artykułów... "A - pomyślałam - czemu by nie spróbować, nie wygląda to na takie trudne, jak myślałam."

Nie sortuję w 100% idealnie. Póki co mam pudełeczko po chusteczkach na nakrętki i osobny kubełek na plastik (stoi na balkonie). Myć nie trzeba, ale ja myję, bo czasem te uzbierane rzeczy mogą przydać się do zabaw z dziećmi ;) Mam też kartonik na makulaturę i tackę na szklane butelki i słoiki (tego akurat nie zużywa się dużo).

I tak to... kto by pomyślał ;D
Sortuję, bo lubię :)
Bez żadnej ideologii i bez potępiających spojrzeń ku tym, którzy tego nie robią.

sobota, 25 września 2010

Gumeczki

Prosty sposób na urozmaicenie gumek do włosów :) Z modeliny formujemy kolorowe kółeczko (lub jakiś inny kształt), robimy w nim dziurki, jak w guziku (lub więcej) i po utwardzeniu przyszywamy do gumki. Polecam! :)

Every colors you can dream of :)

Spodobała mi się ta reklama i tyle...

piątek, 24 września 2010

Chodnik nie łazienka

To plakat, który wisi w oknie jednej z naszych osiedlowych podstawówek. Ubawił mnie szczerze, kiedy zobaczyłam go pierwszy raz a dziś specjalnie do niego wróciłam by go uwiecznić.
No i coś zaczyna się dziać w tym temacie, dziś widziałam pana jak qpkę po pieseczku sprzątał, super! oby ta tendencja utrzymała się do wiosny! Trawnik też nie łazienka!

czwartek, 23 września 2010

Poczta 4 - kolejny odcinek noweli pocztowej ;)

Byłam dziś na poczcie odebrać paczkę... Zdjęli zegar ze ściany. Szczęśliwi czasu nie liczą ;) teraz takie puste miejsce po tym zegarze straszy ze ściany, nie rokuje to najlepiej dla oczekujących...
Przyszłam, patrzę kolejka taka, że przez drzwi już wychodzi... wycwaniłam się, zajęłam miejsce i poszłam do sklepu. Zanim poszłam stwierdziłam tylko z zadziwieniem że aż trzy okienka czynne (!). Czyżby jakaś rewolucja?
Żadna rewolucja.
Zanim moja kolej była, już tylko jedno okienko działało. Panie w pozostałych dwóch zarządziły "Przerwę technologiczną, 15 minut, przepraszamy"
Spoko, toż szczęśliwi czasu nie liczą.

piątek, 3 września 2010

Przedszkolnie

Powracam do moich porankowych zwyczajów. Po pierwsze budzę się znaaaacznie wcześniej niż w wakacje, po drugie wyprawiam do Przedszkola Alę a siebie i Antka zabieram na poranny spacer. Za dużo tego deszczu ostatnio, ale wszystko to i tak ma wiele uroku. Nareszcie mamy nasz ulubiony chleb, który w wakacje był już wykupiony, gdy docierałam do sklepu koło południa.
Teraz koło południa mam już wszystkie zakupy zrobione i spacer zaliczony, a Antek udaje się na drzemkę :)

Delektuję się ciszą. Uwielbiam ten spokój w domu, ładuję akumulatory, nadrabiam zaległości w prasowaniu i porządkowaniu, robię plany... szydełkuję, wymyślam... Och! nareszcie mam czas pomyśleć, a nie robić wszystko jakby z automatu...

Ala wraca z Przedszkola zadowolona, niewiele mówi, ale czasem coś jej się przypomni i wtedy udaje się wyciągnąć z niej kilka zdań na temat tego, co robiła, co jadła, jak się bawiła... Razem z M. wyławiamy te zdania niczym cenne perły i potem wymieniamy się wiadomościami. To daje nam jako taki obraz tego, co działo się z naszą dziewczynką przez 7 godzin.
Po pobycie na "obcym gruncie", gdzie cały czas stara się być grzeczna, posłuszna i cicha w domu jest w 200% sobą, z podwójną energią próbuje przeprowadzić swoją wolę, z podwójną siłą skacze, biega, śmieje się, ale też piszczy i płacze.

Dobrze, że już weekend :)

piątek, 20 sierpnia 2010

Po wakacjach

Jeszcze tylko tydzień i życie wróci do poprzedniego rytmu.
Podstawowe warunki moich udanych wakacji zostały spełnione:
dużo lodów, dużo czytania, rowery i woda... mniam! bonusem było też to, że udało mi się nawet coś narysować i prawie tydzień spędziliśmy pod jednym dachem z kotami :) chciałabym może troszkę więcej ciszy, ale dopóki jeździć będą z nami dzieci mogę się z tym chyba pożegnać... W tym roku zdałam sobie sprawę z tego, że choć są wakacje i wyjeżdżamy, to jednak moje życie nie ulega aż takiej zmianie i na "urlopie" nie mam wcale aż tyle więcej wolnego czasu, by nie wiadomo było, co z nim robić. Czas, który poświęciłabym na gotowanie obiadu i inne rzeczy które robię w domu, i tak został szczelnie zagospodarowany przez dzieci... To oznacza, że całe moje życie to jeden wielki urlop, albo praca...
Muszę nauczyć się wypoczywać w obecności dzieci i one też muszą nauczyć się pozwalać mi na odpoczynek.

Moim tegorocznym wyczynem było samotne przepłynięcie zalewu. Dla takiego czajnika jak ja, to naprawdę coś! To, że zalew nie był wcale głęboki okazało się dopiero w drodze powrotnej, kiedy to stanęłam zwyczajnie na jego środku a woda sięgała mi ledwo do brody :P :D.

Tak się złożyło, że obie lektury, które pochłonęłam sprawiły, że mogę jedynie dziękować za moje tu i teraz.
Pierwsza z nich - "Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz" Lisy See - opowiada o życiu Chinek w czasach, gdy w Chinach krępowano kobietom stopy. Niezwykła jest ta ich kultura, niesamowicie odmienna od naszej, aż w głowie się nie mieści...
Druga - "Biała Masajka" Corinne Hoffman - to z kolei historia szalonej (z mojego punktu widzenia) miłości między Corinne - Szwajcarką a Lketingą - Masajem. I znowu opis świata, kultury, rzeczywistości skrajnie innych niż nasze - polskie, europejskie...
Z całym szacunkiem, ale nie chciałabym ja być Chinką ani Masajką... oj nie...

wtorek, 3 sierpnia 2010

Rewolucja

Drodzy czytelnicy, drodzy Przyjaciele!

Rewolucja na blogu!

Jako, że moje dziecię tworzy codziennie kilka nowych prac (ostatnio przy każdych zakupach w supermarkecie kupuję plastelinę) postanowiłam założyć nowego bloga.
Blog nazywa się A tak się bawimy i można na nim przeczytać o zabawach z przedszkolakiem, a przy okazji obejrzeć galerię prac mojej małej artystki ;)

Z związku z powyższym przeniosłam część wpisów z tego bloga (te, które dotyczył bezpośrednio zabaw z dziećmi) do tamtego - tak dla porządku ;)

Zapraszam :))

czwartek, 22 lipca 2010

Niecierpliwe doczekanie się

Przy Antku delektuję się każdą chwilą jego dzieckości, nie zastanawiam się, kiedy zacznie chodzić, kiedy zacznie sam jeść, kiedy zacznie mówić... Jest jak jest i to jak jest budzi mój codzienny zachwyt.

Przy Ali było trochę inaczej, to chyba normalne, że przy pierwszym dziecku rodzic nie może doczekać się pierwszego uśmiechu, słowa, kroczku. Te pierwsze razy są takie wyczekane i radośnie celebrowane, komentowane szeroko i dokumentowane w albumach i pamiętnikach.

Trochę zdryfowałam, ale chciałam powiedzieć, że nie mogłam doczekać się momentu, kiedy będę mogła wykonywać z moją córeczką plastyczne prace. W wyobraźni już wiele razy przygotowywałam dla niej stanowisko pracy, wymyślałam zadania itp. ciągle jednak było na to za wcześnie... iiii... w końcu ten moment nadszedł :) Przez ostatni tydzień prawie codziennie coś razem tworzyłyśmy. A to nawlekałyśmy koraliki, a to malowałyśmy, wyklejałyśmy, wycinałyśmy...

Uwielbiam to!
Uwielbiam też, bo widzę, że to nas bardzo zbliża i nam obu sprawia dużo przyjemności.

Drodzy czytelnicy, za rogiem czai się seria wpisów, w których chwalić się będę dziełami Ali oraz pomysłami na zabawy z trzylatkiem.

W dużym stopniu pomagają mi zeszyty, które Ala dostała od wujka i cioci:

"Teczka 3 - latka. Zgaduję, rysuję, maluję" - Elżbieta Lekan


Polecam każdemu rodzicowi trzylatka. Ładne obrazki, ciekawe i zróżnicowane zadania. Świetnie dobrane do możliwości dziecka w tym wieku. Fajne jest też to, że wykonanie pracy nie zajmuje dużo czasu, więc dla co bardziej niecierpliwych dzieci nadaje się doskonale - atrakcyjny efekt przychodzi szybko i zachęca do rozwiązywania kolejnego zadania.

sobota, 10 lipca 2010

Biało-czerwono

Uwielbiam tę porę roku, kiedy na zmianę mogę najadać się bobem i czereśniami.

Ala przez cały czas spaceru występowała w czereśniowych kolczykach :) i ani razu jej nie spadły - ani na huśtawce, ani na karuzeli ani wtedy, gdy na boisku "strzelała" mi gola ("Mamo nie broń!") :)

sobota, 3 lipca 2010

PLASTER DESIGN i pomysł na biznes ;)

Ala paskudnie rozbiła kolano... to pierwsze paskudnie rozbite kolano w mojej karierze mamy... Zakupiłyśmy stosowne kolorowe plasterki z niejakim Kubusiem P. i, jako że nie nadawały się do niczego innego przykleiłyśmy na nadgarstki, gdzie pełnią rolę bransoletek...

Na kolano powędrował zwykły - porządny za to - plaster, pomalowany flamastrami w motyw kwiatowy powtarzający się bluzeczce :)


Pacjentka zadowolona.

Może powinnam się tym zająć na poważnie? Otworzyłabym w parku stoisko opatrunkowe w jakimś najbardziej kolizyjnym miejscu i malowała dzieciom plasterki... :D
LOL

czwartek, 1 lipca 2010

Poczta 3

Dziś znowu polecony odbierałam... że też...

Tym razem nie było ani trochę wesoło...

upał + wschodnie okna (zapamiętać: nie chodzić tam w słoneczne poranki) + brak wentylacji = ponad 30 stopni w dusznym nieprzyjaznym pomieszczeniu z jednym jedynym czynnym okienkiem jak zwykle

Na prawdę dziś było bez żartów...

Po 30 min. czekania, kiedy rozebrany już prawie do naga Antek zaczął przejawiać niezadowolenie, a przy okienku stał cały czas ten sam pan (tym razem chodziło o rejestrację odbiornika) zaś drugie okienko nijak nie chciało się uruchomić ludzie zaczęli się awanturować :)

Ja z dwójką małych dzieci, kobieta przede mną też + jeszcze dwie osoby przed i chyba z 10 za mną (już bez dzieci, ale za to w pośpiechu), a tu jedno tylko okienko czynne, no sorry...

Ludzie dzwonili do znajomych, żeby im poszukali numeru telefonu do naczelnika tej poczty i krzyczeli, że będą składać skargi...

I co? Pan z poczty, zamiast pokornie powiedzieć "Bardzo państwa przepraszam, jest okres urlopowy, koleżanka segreguje pocztę, za chwilę podejdzie". Miał do nas pretensje, że nam się nie podoba 20 minutowa przerwa śniadaniowa. Przy czym ja czekałam już pół godziny (tym razem coś mnie tknęło i wchodząc spojrzałam na zegarek), a przede mną jeszcze cztery osoby, więc ta przerwa trwała już ponad 40''. Tak samo pani z poczty, która w końcu też łaskawie podeszła do drugiego okienka, cała w pretensjach i ani słowa przepraszam...

Swoją drogą straszna to musi być praca - w ciągłym stresie, bo wiadomo, że ludzie na pocztę przychodzą zazwyczaj w niedoczasie i każdy na maksa się spieszy, albo do domu albo do pracy...

Fakt jednak, że w tym oddziale, zawsze, przezawsze czeka się długo i czynne jest tylko jedno okienko, a w słoneczne dni jest tam istna sauna...

wtorek, 29 czerwca 2010

Marzenia mamy.

Takie coś by mi się przydało:


Widziałam to niedawno w parku i zachorowałam. Oczami wyobraźni widziałam siebie, jak razem z dziećmi odkrywamy nowe zakamarki nieosiągalne dotąd z powodu odległości... mmmm....

Jedyną wadą jest cena - prawie 6 tys. PLN... :(

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Wakacje na start

Lato i wakacje ruszyły pełną parą. Mam teraz w domu dwoje dzieci i staram się do tego przyzwyczaić. Twórcze podejście do tego wyzwania nie zawsze jest moim udziałem, ale staram się jak mogę, uff.
Pierwszy wakacyjny poniedziałkowy poranek uczciliśmy rozwieszeniem hamaka na balkonie. Zabawy z tym jak zwykle bez liku. Ala dostała do ręki sznurek, by mogła bujać się sama, potem przez chwilę huśtała też Antka.

Lubię ten balkon. Dziś odkryłam, że nawet mogę na nim prasować :)

czwartek, 24 czerwca 2010

Koralikowo

Jeszcze się chyba nie zdarzyło bym sobie kupiła jakieś korale i zaczęła je nosić w zastanym stanie. Zwykle coś mi się nie podoba, jakieś korale mi się nie podobają, inne są nie tak ułożone... Te zakupione ostatnio też spotkał podobny los - przewlekanie. Usunęłam kilka sztuk, które nijak mi tam nie pasowały i przy okazji wyskubałam kilka srebrnych listków, z których popełniłam kolczyki do kompletu. Jestem zadowolona. Są niesymetryczne, a więc udało mi się pokonać wewnętrzną skłonność do symetrii i podążyć za głoszonym na moim Wydziale haśle:

"Osiowość - tak, symetria - nie..."

Oto efekt:

Fala przewlekania poniosła mnie w kierunku bransoletek, jutro powędrują do butiku Caren, a dziś wyglądają tak:

wtorek, 22 czerwca 2010

Poczta 2

Nie cierpię listów poleconych. Trzeba je odbierać na poczcie i zwykle nie zawierają nic ciekawego. Zupełnie inaczej niż paczka. Paczka to taki jakby prezent, to co, że sama za niego zapłaciłam? Paczka przychodzi po kilku dniach, kiedy o płaceniu już się nie pamięta i jest taką miłą niespodzianką... Tymczasem listy polecone zawierają z reguły nowe wersje regulaminu, albo aktualizację ubezpieczenia albo inne nudne rzeczy, a swoje na poczcie odstać trzeba.

Tak, znowu byłam dziś na poczcie... Nie pytajcie ile czasu. Zegar pocztowy na wszelki wypadek stał w miejscu... Przede mną tylko trzy osoby. Po baczniejszej jednak analizie sytuacji z łatwością dostrzec można, iż nie są to "tylko trzy" osoby a raczej "dwie osoby + Zakała"...
ech... Jedyna pani, przy jedynym czynnym okienku obsługiwała pana Z. a tymczasem Antek w świetnym humorze zabawiał ogonek petentów, którzy za nami się ustawili: pana z brzuszkiem, który miał wielką potrzebę opowiadania żartów, panią w kolorowej kurtce, pana nieśmiałego i pana w przedziwnym stroju, który chciał tylko kupić kopertę.

czwartek, 17 czerwca 2010

Kolczyki

Ostatnio, podobnie jak za studenckich czasów, wkręciłam się w kolczykowanie i zastanawiam się, czy by tego na szerszą skalę nie pociągnąć na jakiejś pakamerze czy gdzieś...

Poniższa seria jest edycją non-profit i dlatego w bardzo atrakcyjnej cenie dostępna jest w butiku Caren (kto wie, ten wie)...

Rozmyślam też nad moim brakiem przedsiębiorczości i nad tym, że nie potrafię chyba brać pieniędzy za coś, co lubię... a że większość rzeczy, które robię, robię z przyjemnością to jest, jak jest...

środa, 16 czerwca 2010

Mamusinek

Czasem myślę o nim: maminsynek, ale...
muszę się do tego przyznać...


... ja też jestem mamusia-synusia...

Jeszcze sobie pozwalam, na te przytulanki, całusy, wspólne zasypianie...
jeszcze przyjdzie czas na wychowywanie mężczyzny...
jeszcze tylko troszkę...
dzieci tak szybko rosną...

wtorek, 15 czerwca 2010

9 inside & 9 outside

Tosinek nasz skończył dziś 9 miesięcy! Spędził więc na tym świecie tyle samo czasu, co w brzuchu :)
Ostatnie dwa tygodnie były dla niego przełomowe: na dobre nauczył się siadać, pełzać, czołgać, czworakować, wspinać się i stawać a nawet chodzić przy meblach! Parę dni temu pojawił się też pierwszy ząbek :) Ruchliwy jest bardzo - co chłopak, to chłopak...


Je w 99% moje mleko i jest z tego bardzo zadowolony. Do innych potraw podchodzi z nieufnością, a od łyżeczki trzyma się na dystans.

wtorek, 18 maja 2010

Deszszszszczczczczowo

Po drugiej stronie lustra - tak jak po tej pierwszej - zimno, woda, dużo wody... ale nie aż tak dużo by nie można było w jej lustrze dostrzec delikatnego światła pozytywów. Dziś właśnie próbowałam się ich dopatrzeć...
Znalazłam takie:
  • pranie w prawdzie nie schnie, ale za to łatwiej się je prasuje takie lekko wilgotne (warunek to prasować na bieżąco, ale ja ostatnio mam na tym punkcie świra)
  • jak akurat nie pada, to na trawniki wylega cała masa ptactwa w poszukiwaniu smakowitych robali, a wiadomo nie od dziś, że ja bardzo lubię na ptactwo patrzeć...
  • przelotne opady deszczu to świetny pretekst by zajrzeć do pobliskich butików ;D obłowiłam się znowuż...
  • opady deszczu to, jakby nie patrzył, doskonałe alibi dla spacerowego lenistwa ;) choć po kilku przymusowych bezspacerowych dniach z chorutką Alą spacerowe lenistwo leży uśpione...

sobota, 15 maja 2010

To już 8 miesięcy!

Amator obuwia (zwłaszcza kapci Tatusia)
Najwierniejszy smakosz mamusinego mleczka
Taaaki duży chłopak! (ubranka na 12-18 miesięcy są w sam raz)
Obłędny pełzaczek (pełzający z coraz większym przyspieszeniem)
Śmieszek i przytulaczek (czyli nic się w tej kwestii nie zmieniło :) )

niedziela, 2 maja 2010

Metkowanie

Chyba już o tym pisałam - jakiś miesiąc temu Ala rozpoczęła karierę przedszkolaka.

Oprócz przeróżnych innych przygotowań stanęłam przed wyzwaniem podpisania wszystkich części garderoby coby się nie pogubiły...

Po różnych próbach z flamastrami postanowiłam wyhaftować imię, nazwisko i nr grupy na czerwonych tasiemkach i wszywać w poszczególne części mundurka... Ci co wiedzą, niech sobie policzą -> ponad 15 znaków (!!!) Po wyprodukowaniu 20 takich metek pierwszy raz w życiu miałam troszkę żal, że zamiast mego długiego nazwiska nie mam na nazwisko po prostu Lis, Lew lub Kot.

Czemu piszę o tym dziś? A tak, po prostu, mimochodem trafiłam na rozwiązanie z mego punktu widzenia idealne. Zostało ono opisane na blogu moje zielone wzgórze - metki naprasowywane żelazkiem. Jakież to proste i estetyczne zarazem!

Nic to dobrze, że trafiłam na ten patent przy pierwszym a nie przy piątym, dajmy na to, dziecku ;)

PS. Pozdrawiam Wandę (choć jeszcze nie poznałyśmy się osobiście), bo to o niej i o jej idealnie krótkim nazwisku myślałam szczególnie haftując to moje długaśne ;)

sobota, 1 maja 2010

2 maja

Dziś w planach mieliśmy rodzinny piknik w jednym z podwarszawskich lasów. Poranne pochmurne niebo nas nie zniechęciło i koło południa wyruszyliśmy... akurat zaczęło padać, ale skoro już byliśmy spakowani, kurczak upieczony, a trasa wytyczona...
Po dwugodzinnym samochodowym "spacerze" w deszczu nieco zawiedzeni wróciliśmy do domu.
Gdy zajechaliśmy akurat przestało padać... (jakieś nowe prawo Murfiego?)

Jedyny pożytek z tej wyprawy to kwiatowe zakupy, które zamieszkały już na balkonie:

Ala pomaga sadzić nowe kwiatki :)

piątek, 30 kwietnia 2010

Wiosna, kolejna odsłona

Dziś nam pięknie przygrzało, więc mogłam w końcu poczynić na balkonie przygotowania do posadzenia kwiatków.
Przygotowania polegały na przekopaniu ziemi we wszystkich skrzynkach i oczyszczeniu jej z korzeni, kamieni i... znalezisk...
Tegoroczne znaleziska to: 3 pety (nie moje) i 1 tips (nie mój). Tak to jest jak się mieszka w jedenastopiętrowym bloku - sąsiedzi z góry czują się bezkarni.
Jeszcze wleję jakiś nawóz i ruszam na kwiatowe zakupy!

PS Znalazłam też senną biedronkę i dwa ohydne pająki, brrr...

sobota, 24 kwietnia 2010

Alicja A-J.A. po raz drugi

O Anne-Julie Aubry w tym blogu już było, ale skoro była łaskawa popełnić Alicję po raz drugi, to nie omieszkam zamieścić. Lubię. W dodatku czarnowłosa. Jak tu jej nie lubić?

sobota, 17 kwietnia 2010

+++


Nieraz śmierć robi tyle, co żywot, a życie
Śmierci się równa!...Nieraz dnia jednego wątek,
Za lat sto lub na sto lat pracując, zawiera
Pierwociny ogromnych na świecie wydarzeń...

C.K. Norwid

czwartek, 15 kwietnia 2010

Wiosna, ach to ty!

Na moim kuchennym parapecie dwa przecudnej urody gołąbki moszczą sobie od wczoraj gniazdko... Przyznaję, że trochę mnie to kręci, bo już jakiś czas temu odkryłam w sobie tę ornitologiczną żyłkę, ale czy mam ochotę za pół roku zeskrobywać z tegoż parapetu kilogramy qp?


Nie, nie mam ochoty, dlatego gołąbki, żegnam!
Sąsiadka z jedenastego się wyprowadziła, tam sobie lećcie, ładniejszy widok i więcej słońca - południowa strona.

wtorek, 13 kwietnia 2010

Poranki

Ostatnio osoba, którą bardzo lubię powiedziała mi, że bardzo lubi poranki... hmmm... nigdy nie myślałam, że poranki można lubić, zwykle rano byłam szczególnie małomówna i niedospana... krótko mówiąc nie przepadałam...
No ale może nie byłam z porankami aż tak zaznajomiona, bo dzieci spały długo a jak już wstały to zanim się wygrzebaliśmy z tym całym ubieraniem, ścieleniem, śniadaniem, praniem, to się robiło południe.
Tymczasem proszę, do wszystkiego można, okazuje się, dojrzeć. Tak się złożyło, że od kilku dni zmuszeni jesteśmy do wczesnego wstawania, by odstawić dziecię nasze starsze do przedszkola. O godzinie 8 w domu zostaję już tylko ja i Antek, oboje już ubrani i po śniadaniu i razem wychodzimy na spacer.
Dzisiejszy poranek był cichy i świeży, wypełniony złocistym światłem i śpiewem szpaka, z balkonów powiewały biało czerwone flagi, a za płotem kwitły magnolie.

Lubię.

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Poczta

Poszliśmy na pocztę... Cóż za irytujące miejsce. Nie pamiętam, bym kiedyś spędziła miło czas na poczcie. Mimo to, miejsce to w jakimś sensie mnie intryguje i chyba trochę lubię obserwować zaistniałe tam sytuacje...

Poprzednim razem pozwoliłam Ali wchodzić na taką półkę, na którą kładzie się paczki, gdy się chce je nadać. Półka była wysoko i Ala musiała zadrzeć nogę powyżej własnego ramienia by się na nią wdrapać, ale po kilku próbach udał jej się ten wyczyn. Ledwo weszła, zaraz zeszła i powtórzyła wszystko jeszcze z siedem razy tak, by opanować tę sztukę do perfekcji. Wszystko było obłożone kafelkami, więc nie było ryzyka, że pobrudzi ścianę butami. Czas czekania w kolejce mijał jej szybko i ciekawie, więc nie marudziła. Byłam dumna z tego, że jest taka wygimnastykowana. Rozejrzałam się wokół zadowolona, ale zauważyłam, że starsze panie nie podzielały mojego zachwytu, widziałam to w ich oczach... cóż.

Jeszcze poprzednim razem jak posadziłam Ale na półce przy okienku jedna starsza pani kilka razy powtórzyła z przerażeniem "ona spadnie". Musiałam jej wyjaśnić, że nie spadnie, bo ma już 3 latka, więc jest już duża ;)

Tym razem byłam bez Ali. Trzy okienka. W jednym okienku występuje pani, pozostałe ofcourse nieczynne. Byłam rano. Pogoda dopisywała. Okna wschodnie. Słońce cudownie przemieniło wnętrze poczty w saunę. Pozdejmowałam z Antka i siebie wierzchnie warstwy i zadowolona usiadłam grzecznie czekając na swoją kolej. Czy ktoś mi ustąpił (byłam przecież z dzieckiem) ? Nie no, przecież wszyscy się spieszyli. Zawsze tak to sobie tłumaczę, przecież tylko ja się w tym całym towarzystwie nie spieszę ;) Współczułam pani, która była przede mną ubrana w welurową bluzkę i długą spódnicę. Musiało jej być bardzo gorąco.
W końcu pan jeden nie wytrzymał i zapytał, czy jest jakaś wentylacja. Pani z okienka odpowiedziała, że owszem, ale słabo działa... urocze.

Na poczcie zawsze tak jest, że znajdzie się jakaś "zakała", która blokuje to jedno czynne okienko, bo np. musi wysłać 15 paczek i 7 listów, albo jest starszą osobą (z całym szacunkiem) i wolno wypełnia druczki, albo coś źle wypełniła i musi jeszcze raz albo...
I za tą osobą rośnie ogonek. Gdy ogonek wypełni szczelnie całą przestrzeń dla klientów i wypełza na zewnątrz do przedsionka, to w cudowny sposób w okienku drugim pojawia się druga pani i wszystko nareszcie jest tak jak powinno. Tak było i tym razem :) chyba ze 40 minut tam czekałam, ale nie szkodzi, mi się przecież nie spieszy ;)

sobota, 10 kwietnia 2010

R.I.P.

Requiescant in pace.

Panie Boże przyjmij zmarłych do siebie.
Tych co zostali pociesz w swym Miłosierdziu.
Amen!

czwartek, 8 kwietnia 2010

spacer pożądany

Po kolejnym dniu z dziwnym katarem - który nie jest zwyczajnym katarem - który to dzień jest też kolejnym dniem bez spaceru, tak sobie myślę, że spacery z dziećmi nie są tak na prawdę po to, by dzieci dobrze się rozwijały, nawdychały tlenu, zażyły słonecznych kąpieli i wyskakały za wszystkie czasy...
Otóż, drodzy państwo, spacery są przede wszystkim po to, by mama nie zwariowała!

środa, 7 kwietnia 2010

Trzecie urodziny Ali

Ala ma trzy latka!


Sto lat kochanie!

Już nie mogę się doczekać, kiedy wyjdziemy na spacer i wypróbujemy tę czerwoną hulajnogę :)))

wtorek, 16 marca 2010

Na przekór zimie

Na wypadek, gdyby wiosna zechciała w końcu nadejść, moja biedroneczka ma już stosowną czapusię :)

Bluzka nie pasuje, wiem... przepraszam wszystkich których na widok takiego połączenia bolą zęby ;)

poniedziałek, 15 marca 2010

Antoś ma już pół roczku!

Ja nie wiem kiedy ten czas minął! Jeszcze niedawno był takim małym nieruchliwym kokonikiem, ssaczkiem i śpioszkiem, a dziś, proszę jaki z niego tygrys:


Pół roczku to nie przelewki, poważny wiek ;)
Nie chcę już leżeć bezwładnie pod karuzelką!
Obszar matki edukacyjnej to też za mało!
Codziennie sięgam dalej, pełznę (do tyłu) szybciej, chwytam mocniej!
Obracać się z plecków na brzuszek potrafię, ale wolę wołać, by zrobiła to za mnie mama (no comment)
Mam już coś do powiedzenia i zwykle brzmi to jak: da da da, bla bla bla, ble ble ble...

niedziela, 14 marca 2010

Zima - wydanie drugie poprawione

Pięknie się porobiło...

pozdrowienia z krainy śniegu...

sobota, 13 marca 2010

Masosolne przymiarki

Dziś piekłyśmy z Alą pizzę i żeby zająć czymś małe rączki przy okazji pizzy polepiłysmy kilka ozdób z masy solnej :)
Jakoś dobrze mi tym razem wyszła ta masa, więc chyba jeszcze coś z niej polepię przed Wielkanocą.
Oto efekty, chciałam jeszcze pomalować... ale widzę, że na tle zielonych liści takie niepomalowane też mają swój urok, więc chyba zostawię...

czwartek, 4 marca 2010

Quiz

Czasami na spacerze z dziećmi (hmmm... właściwie zdarza się to całkiem często) czuję się jakbym brała udział w jakimś quizie... Sytuacja wygląda następująco:

Koło mnie idzie dziewczynka. W wózku jedzie... no właśnie - tajemniczy Ktoś...

- Kto tam jest w wózku?
- Antoś
- Brawo/O to wspaniale/To się pani udało/Piękna parka (PARKA! - czy dzieci to króliki?!)

Tym słowom towarzyszy szeroki uśmiech i czuję, że udzieliłam naprawdę dobrej odpowiedzi, że ta osoba cieszy się szczerze tym moim szczęściem, że poprawiłam jej tym humor, że pomyślała, że świat jest dobry, że może wróci z tym uśmiechem do domu i ugotuje pyszny obiad, wypieli ogródek i pogłaszcze kota...

Zastanawiam się, co ci wszyscy ludzie mówią, gdy ktoś mówi, że druga dziewczynka...
Chyba nie: O jaka szkoda! No nie udało się! Co za rozczarowanie... ???

Ha! nie wiedzą, że my nie powiedzieliśmy jeszcze tą jedną parką ostatniego słowa ;)

poniedziałek, 1 marca 2010

Przedszkole tuż tuż

Ala za miesiąc pójdzie do przedszkola.
Cieszy się niesamowicie. Jestem zaskoczona jak bardzo wiadomość o tym pomaga jej się mobilizować: chce się samodzielnie ubierać i jeść, mówi "proszę-dziękuję-przepraszam" przy każdej możliwej okazji, pomaga robić pranie (umie sama nastawić pralkę) i segreguje sztućce po wyjęciu ich ze zmywarki, przynosi mi poduszę pod głowę, gdy karmię Antosia i bardzo chętnie pomaga przy jego pielęgnacji. Woła do niego "cześć smyku" ;D
Jestem pod wrażeniem jak bardzo wydoroślała przez te kilka dni.

Antoś tymczasem rośnie dzielnie. Jest wesołym przytulaczkiem wpatrzonym w siostrę i zakochanym w mamusi, który uwielbia oglądać świat z wysokości ramion taty.

Od dwóch dni Ala i Antoś śpią w jednym pokoju. Nikt nie narzeka :)

poniedziałek, 15 lutego 2010

5 miesięcy

Nasz mały mężczyzna ma już pięć miesięcy! Nie wiem, kiedy to minęło!
Wesolutek, skoczek, łasuch, przytulaczek i amator balonów :)

Przy okazji wiele wiele serdeczności dla Natalki i jej Mamy, to one przypomniały mi o dzisiejszej dacie, dobrze że mam kogoś, kto pilnuje tych spraw, gdy ja nie mam do tego głowy :)

niedziela, 14 lutego 2010

love

Dzieci znalazły jakąś drogę porozumienia bez słów... to taka radość patrzeć jak łapią ze sobą kontakt. Od trzech dni, wieczorami zaśmiewają się do siebie w głos, a my w sumie nie wiemy o co im chodzi... patrzą na siebie i się śmieją: prawie 3 latka i 5 miesięczny bobas.

Walentynki są kiczowate, nie mówię, że nie... ale pomysł sam przyszedł mi do głowy... nikt go (pomysłu tego w sensie) nie zapraszał, ale poczęstowałam zieloną herbatką i wyszło sympatycznie :)

sobota, 13 lutego 2010

dzień chleba

dziś upiekłam swój pierwszy chleb
jeszcze nie próbowałam - stygnie
w całym mieszkaniu pachnie jak w piekarni, nie wiem czy zasnę...

A kwestię wyciskanych soków kontynuujemy :)
obecnie na topie jest kombinacja:
marchew+jabłko+gruszka+kilka kropel cytryny
(jak się doda cytrynę to sok nie ciemnieje)

środa, 10 lutego 2010

byle do wiosny

No dobra ja też mam już trochę dosyć tego śniegu, tego zimna, tego ubierania w 55 warstw siebie i dzieci apotem zdejmowania 54 warstw z siebie i dzieci...

ALE



tegoroczna zima dała dzieciom całą masę frajdy
- te uśmiechy... bezcenne
WIĘC
już może nie narzekajmy

wtorek, 2 lutego 2010

babies

Ala do marudzącego dziś Antosia:
- Antosiu cicho bądź, ja tu mieszkam...

Przytulamy się i mówię z miłością:
- Moje dzieciaczki
Na to Ala:
- Mama też jest dzieciaczkiem...

czwartek, 21 stycznia 2010

R.I.P.

Kochany Dziadku,
na zawsze pozostaniesz w mojej pamięci...


Widok z okna domu Dziadka
25.01.2010


Nic już więcej nie piszę, bo blog to nie miejsce na to... Lepiej chwycę rodzinną kronikę i tam przeleję wspomnienia o tym dobrym człowieku, któremu tegoroczne dni Babci i Dziadka przyszło świętować już w Niebie.


czwartek, 14 stycznia 2010

4 miesiące

Antoś przywdział właśnie dziewczyńskie różowe śpiochy po Ali...
- sorry... za szybko rośniesz Synku...

Jutro skończy 4 miesiące a już waży 8 kg. Śpiochy są na rozmiar 6-9 miesięcy... ok, są trochę długie, niech dziecko ma mieć trochę luzu, za to na szerokość są w sam raz.


Już mu się nie podoba leżenie w kołysce i spoglądanie na wiszące zabawki. Najchętniej już by się obracał i siadał, albo zwiedzał świat jeżdżąc w ramionach mamy. Jeszcze nigdy nie miałam tak wiernego fana :D

Ala już się chyba pogodziła z nieodwracalnym faktem utracenia jedynactwa. Podchodzi, zabawia, zagaduje, całuje ni stąd ni zowąd, z radością przyjmuje uśmiechy i gawożki. Antoś też ją lubi...

Jest naszą radością... oboje są...

wtorek, 12 stycznia 2010

* * * white * * *

W takie dni jak ten, kiedy pchając wózek z Antosiem ciągnę jednocześnie za sobą sanki z Alą, czuję się naprawdę super mamą...
Mama ma swoje wzloty i upadki - podniesiony głos, przebrana miarka, surowe spojrzenie... mam nadzieję, że wspólne babranie się w śniegu zostanie w pamięci dłużej niż te niefajne rzeczy...
Antek mi znowu urósł. Dziś pierwszy raz podniosłam go w wózku do pozycji półsiedzącej - zadowolony podziwiał ten biały świat, a potem po swojemu - zasnął...

BTW, zastanawiam się, czy ktoś produkuje już wózki z kółkami wymienialnymi na płozy? Może warto się nad tym zastanowić, może to jest jakaś nisza?

sobota, 9 stycznia 2010

Eksperymenty

W naszej kuchni zawitał nowy przybysz... wygląda na prawdę jak jakiś obcy i nie tylko chodzi o to że jest błękitnobiały a kuchnia zielona... To przybysz z innej epoki - epoki słusznie minionej, mimo to zadomowił się i bardzo szybko stał się naszym ulubieńcem :)
Ta wygrzebana z rupieci po babci sokowirówka aż 27 lat czekała by ktoś ją w końcu użył.

Soki warzywno owocowe to nasz najnowszy bzik :) Eksperymenty w toku.
Od kilku dni testuję kolejne kombinacje:
  • marchew+jabłko= standardowe mniam mniam
  • marchew+jabłko+burak= specyficzny smak (im dłużej się pije tym lepiej smakuje)
  • gruszka+jabłko= oj, póki co wygrywa, od tego smaku można się uzależnić...
Soki nie wyglądają zbyt wyjściowo (poza apetyczną pianką), ale smak i aromat jest niepowtarzalny - tego nie zazna się pijąc sok z kartonika.
I przy okazji fajną stronkę o sokach naturalnych znalazłam, więc mam skąd czerpać inspiracje :)

piątek, 8 stycznia 2010

Zdrowe Życie

Św. Mikołaj był w tym roku taki pomysłowy, że podarował mi trzy książeczki z serii "Ojca Grande przepisy na zdrowe życie" Marzeny i Tadeusza Woźniaków:)

Po przeczytaniu pierwszej z nich zaczęłam się pomału wkręcać w to całe zdrowe żywienie i zdrowe życie, chociaż wcześniej nie zawracałam sobie tym głowy.
Tak więc welcome: kasza gryczana i jaja, masło i cebula, soki naturalne i kakao (prawdziwe, a nie słodzone), a adios: cukier, jasne pieczywo i wędliny (będę sama piec - takie są noworoczne postanowienia).