piątek, 30 kwietnia 2010

Wiosna, kolejna odsłona

Dziś nam pięknie przygrzało, więc mogłam w końcu poczynić na balkonie przygotowania do posadzenia kwiatków.
Przygotowania polegały na przekopaniu ziemi we wszystkich skrzynkach i oczyszczeniu jej z korzeni, kamieni i... znalezisk...
Tegoroczne znaleziska to: 3 pety (nie moje) i 1 tips (nie mój). Tak to jest jak się mieszka w jedenastopiętrowym bloku - sąsiedzi z góry czują się bezkarni.
Jeszcze wleję jakiś nawóz i ruszam na kwiatowe zakupy!

PS Znalazłam też senną biedronkę i dwa ohydne pająki, brrr...

sobota, 24 kwietnia 2010

Alicja A-J.A. po raz drugi

O Anne-Julie Aubry w tym blogu już było, ale skoro była łaskawa popełnić Alicję po raz drugi, to nie omieszkam zamieścić. Lubię. W dodatku czarnowłosa. Jak tu jej nie lubić?

sobota, 17 kwietnia 2010

+++


Nieraz śmierć robi tyle, co żywot, a życie
Śmierci się równa!...Nieraz dnia jednego wątek,
Za lat sto lub na sto lat pracując, zawiera
Pierwociny ogromnych na świecie wydarzeń...

C.K. Norwid

czwartek, 15 kwietnia 2010

Wiosna, ach to ty!

Na moim kuchennym parapecie dwa przecudnej urody gołąbki moszczą sobie od wczoraj gniazdko... Przyznaję, że trochę mnie to kręci, bo już jakiś czas temu odkryłam w sobie tę ornitologiczną żyłkę, ale czy mam ochotę za pół roku zeskrobywać z tegoż parapetu kilogramy qp?


Nie, nie mam ochoty, dlatego gołąbki, żegnam!
Sąsiadka z jedenastego się wyprowadziła, tam sobie lećcie, ładniejszy widok i więcej słońca - południowa strona.

wtorek, 13 kwietnia 2010

Poranki

Ostatnio osoba, którą bardzo lubię powiedziała mi, że bardzo lubi poranki... hmmm... nigdy nie myślałam, że poranki można lubić, zwykle rano byłam szczególnie małomówna i niedospana... krótko mówiąc nie przepadałam...
No ale może nie byłam z porankami aż tak zaznajomiona, bo dzieci spały długo a jak już wstały to zanim się wygrzebaliśmy z tym całym ubieraniem, ścieleniem, śniadaniem, praniem, to się robiło południe.
Tymczasem proszę, do wszystkiego można, okazuje się, dojrzeć. Tak się złożyło, że od kilku dni zmuszeni jesteśmy do wczesnego wstawania, by odstawić dziecię nasze starsze do przedszkola. O godzinie 8 w domu zostaję już tylko ja i Antek, oboje już ubrani i po śniadaniu i razem wychodzimy na spacer.
Dzisiejszy poranek był cichy i świeży, wypełniony złocistym światłem i śpiewem szpaka, z balkonów powiewały biało czerwone flagi, a za płotem kwitły magnolie.

Lubię.

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Poczta

Poszliśmy na pocztę... Cóż za irytujące miejsce. Nie pamiętam, bym kiedyś spędziła miło czas na poczcie. Mimo to, miejsce to w jakimś sensie mnie intryguje i chyba trochę lubię obserwować zaistniałe tam sytuacje...

Poprzednim razem pozwoliłam Ali wchodzić na taką półkę, na którą kładzie się paczki, gdy się chce je nadać. Półka była wysoko i Ala musiała zadrzeć nogę powyżej własnego ramienia by się na nią wdrapać, ale po kilku próbach udał jej się ten wyczyn. Ledwo weszła, zaraz zeszła i powtórzyła wszystko jeszcze z siedem razy tak, by opanować tę sztukę do perfekcji. Wszystko było obłożone kafelkami, więc nie było ryzyka, że pobrudzi ścianę butami. Czas czekania w kolejce mijał jej szybko i ciekawie, więc nie marudziła. Byłam dumna z tego, że jest taka wygimnastykowana. Rozejrzałam się wokół zadowolona, ale zauważyłam, że starsze panie nie podzielały mojego zachwytu, widziałam to w ich oczach... cóż.

Jeszcze poprzednim razem jak posadziłam Ale na półce przy okienku jedna starsza pani kilka razy powtórzyła z przerażeniem "ona spadnie". Musiałam jej wyjaśnić, że nie spadnie, bo ma już 3 latka, więc jest już duża ;)

Tym razem byłam bez Ali. Trzy okienka. W jednym okienku występuje pani, pozostałe ofcourse nieczynne. Byłam rano. Pogoda dopisywała. Okna wschodnie. Słońce cudownie przemieniło wnętrze poczty w saunę. Pozdejmowałam z Antka i siebie wierzchnie warstwy i zadowolona usiadłam grzecznie czekając na swoją kolej. Czy ktoś mi ustąpił (byłam przecież z dzieckiem) ? Nie no, przecież wszyscy się spieszyli. Zawsze tak to sobie tłumaczę, przecież tylko ja się w tym całym towarzystwie nie spieszę ;) Współczułam pani, która była przede mną ubrana w welurową bluzkę i długą spódnicę. Musiało jej być bardzo gorąco.
W końcu pan jeden nie wytrzymał i zapytał, czy jest jakaś wentylacja. Pani z okienka odpowiedziała, że owszem, ale słabo działa... urocze.

Na poczcie zawsze tak jest, że znajdzie się jakaś "zakała", która blokuje to jedno czynne okienko, bo np. musi wysłać 15 paczek i 7 listów, albo jest starszą osobą (z całym szacunkiem) i wolno wypełnia druczki, albo coś źle wypełniła i musi jeszcze raz albo...
I za tą osobą rośnie ogonek. Gdy ogonek wypełni szczelnie całą przestrzeń dla klientów i wypełza na zewnątrz do przedsionka, to w cudowny sposób w okienku drugim pojawia się druga pani i wszystko nareszcie jest tak jak powinno. Tak było i tym razem :) chyba ze 40 minut tam czekałam, ale nie szkodzi, mi się przecież nie spieszy ;)

sobota, 10 kwietnia 2010

R.I.P.

Requiescant in pace.

Panie Boże przyjmij zmarłych do siebie.
Tych co zostali pociesz w swym Miłosierdziu.
Amen!

czwartek, 8 kwietnia 2010

spacer pożądany

Po kolejnym dniu z dziwnym katarem - który nie jest zwyczajnym katarem - który to dzień jest też kolejnym dniem bez spaceru, tak sobie myślę, że spacery z dziećmi nie są tak na prawdę po to, by dzieci dobrze się rozwijały, nawdychały tlenu, zażyły słonecznych kąpieli i wyskakały za wszystkie czasy...
Otóż, drodzy państwo, spacery są przede wszystkim po to, by mama nie zwariowała!

środa, 7 kwietnia 2010

Trzecie urodziny Ali

Ala ma trzy latka!


Sto lat kochanie!

Już nie mogę się doczekać, kiedy wyjdziemy na spacer i wypróbujemy tę czerwoną hulajnogę :)))