Troskliwa mamusia jest już w drodze do przedszkola... tymczasem milusińscy oddają się jeszcze słodkiej porannej drzemce :)
Wzrusza mnie ten widok :)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ala. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ala. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 28 października 2010
piątek, 3 września 2010
Przedszkolnie
Powracam do moich porankowych zwyczajów. Po pierwsze budzę się znaaaacznie wcześniej niż w wakacje, po drugie wyprawiam do Przedszkola Alę a siebie i Antka zabieram na poranny spacer. Za dużo tego deszczu ostatnio, ale wszystko to i tak ma wiele uroku. Nareszcie mamy nasz ulubiony chleb, który w wakacje był już wykupiony, gdy docierałam do sklepu koło południa.
Teraz koło południa mam już wszystkie zakupy zrobione i spacer zaliczony, a Antek udaje się na drzemkę :)
Delektuję się ciszą. Uwielbiam ten spokój w domu, ładuję akumulatory, nadrabiam zaległości w prasowaniu i porządkowaniu, robię plany... szydełkuję, wymyślam... Och! nareszcie mam czas pomyśleć, a nie robić wszystko jakby z automatu...
Ala wraca z Przedszkola zadowolona, niewiele mówi, ale czasem coś jej się przypomni i wtedy udaje się wyciągnąć z niej kilka zdań na temat tego, co robiła, co jadła, jak się bawiła... Razem z M. wyławiamy te zdania niczym cenne perły i potem wymieniamy się wiadomościami. To daje nam jako taki obraz tego, co działo się z naszą dziewczynką przez 7 godzin.
Po pobycie na "obcym gruncie", gdzie cały czas stara się być grzeczna, posłuszna i cicha w domu jest w 200% sobą, z podwójną energią próbuje przeprowadzić swoją wolę, z podwójną siłą skacze, biega, śmieje się, ale też piszczy i płacze.
Dobrze, że już weekend :)
Teraz koło południa mam już wszystkie zakupy zrobione i spacer zaliczony, a Antek udaje się na drzemkę :)
Delektuję się ciszą. Uwielbiam ten spokój w domu, ładuję akumulatory, nadrabiam zaległości w prasowaniu i porządkowaniu, robię plany... szydełkuję, wymyślam... Och! nareszcie mam czas pomyśleć, a nie robić wszystko jakby z automatu...
Ala wraca z Przedszkola zadowolona, niewiele mówi, ale czasem coś jej się przypomni i wtedy udaje się wyciągnąć z niej kilka zdań na temat tego, co robiła, co jadła, jak się bawiła... Razem z M. wyławiamy te zdania niczym cenne perły i potem wymieniamy się wiadomościami. To daje nam jako taki obraz tego, co działo się z naszą dziewczynką przez 7 godzin.
Po pobycie na "obcym gruncie", gdzie cały czas stara się być grzeczna, posłuszna i cicha w domu jest w 200% sobą, z podwójną energią próbuje przeprowadzić swoją wolę, z podwójną siłą skacze, biega, śmieje się, ale też piszczy i płacze.
Dobrze, że już weekend :)
wtorek, 3 sierpnia 2010
Rewolucja
Drodzy czytelnicy, drodzy Przyjaciele!
Rewolucja na blogu!
Jako, że moje dziecię tworzy codziennie kilka nowych prac (ostatnio przy każdych zakupach w supermarkecie kupuję plastelinę) postanowiłam założyć nowego bloga.Rewolucja na blogu!
Blog nazywa się A tak się bawimy i można na nim przeczytać o zabawach z przedszkolakiem, a przy okazji obejrzeć galerię prac mojej małej artystki ;)
Z związku z powyższym przeniosłam część wpisów z tego bloga (te, które dotyczył bezpośrednio zabaw z dziećmi) do tamtego - tak dla porządku ;)
Zapraszam :))
czwartek, 22 lipca 2010
Niecierpliwe doczekanie się
Przy Antku delektuję się każdą chwilą jego dzieckości, nie zastanawiam się, kiedy zacznie chodzić, kiedy zacznie sam jeść, kiedy zacznie mówić... Jest jak jest i to jak jest budzi mój codzienny zachwyt.
Przy Ali było trochę inaczej, to chyba normalne, że przy pierwszym dziecku rodzic nie może doczekać się pierwszego uśmiechu, słowa, kroczku. Te pierwsze razy są takie wyczekane i radośnie celebrowane, komentowane szeroko i dokumentowane w albumach i pamiętnikach.
Trochę zdryfowałam, ale chciałam powiedzieć, że nie mogłam doczekać się momentu, kiedy będę mogła wykonywać z moją córeczką plastyczne prace. W wyobraźni już wiele razy przygotowywałam dla niej stanowisko pracy, wymyślałam zadania itp. ciągle jednak było na to za wcześnie... iiii... w końcu ten moment nadszedł :) Przez ostatni tydzień prawie codziennie coś razem tworzyłyśmy. A to nawlekałyśmy koraliki, a to malowałyśmy, wyklejałyśmy, wycinałyśmy...
Uwielbiam to!
Uwielbiam też, bo widzę, że to nas bardzo zbliża i nam obu sprawia dużo przyjemności.
Drodzy czytelnicy, za rogiem czai się seria wpisów, w których chwalić się będę dziełami Ali oraz pomysłami na zabawy z trzylatkiem.
W dużym stopniu pomagają mi zeszyty, które Ala dostała od wujka i cioci:
Przy Ali było trochę inaczej, to chyba normalne, że przy pierwszym dziecku rodzic nie może doczekać się pierwszego uśmiechu, słowa, kroczku. Te pierwsze razy są takie wyczekane i radośnie celebrowane, komentowane szeroko i dokumentowane w albumach i pamiętnikach.
Trochę zdryfowałam, ale chciałam powiedzieć, że nie mogłam doczekać się momentu, kiedy będę mogła wykonywać z moją córeczką plastyczne prace. W wyobraźni już wiele razy przygotowywałam dla niej stanowisko pracy, wymyślałam zadania itp. ciągle jednak było na to za wcześnie... iiii... w końcu ten moment nadszedł :) Przez ostatni tydzień prawie codziennie coś razem tworzyłyśmy. A to nawlekałyśmy koraliki, a to malowałyśmy, wyklejałyśmy, wycinałyśmy...
Uwielbiam to!
Uwielbiam też, bo widzę, że to nas bardzo zbliża i nam obu sprawia dużo przyjemności.
Drodzy czytelnicy, za rogiem czai się seria wpisów, w których chwalić się będę dziełami Ali oraz pomysłami na zabawy z trzylatkiem.
W dużym stopniu pomagają mi zeszyty, które Ala dostała od wujka i cioci:
"Teczka 3 - latka. Zgaduję, rysuję, maluję" - Elżbieta Lekan


Polecam każdemu rodzicowi trzylatka. Ładne obrazki, ciekawe i zróżnicowane zadania. Świetnie dobrane do możliwości dziecka w tym wieku. Fajne jest też to, że wykonanie pracy nie zajmuje dużo czasu, więc dla co bardziej niecierpliwych dzieci nadaje się doskonale - atrakcyjny efekt przychodzi szybko i zachęca do rozwiązywania kolejnego zadania.
sobota, 10 lipca 2010
Biało-czerwono
sobota, 3 lipca 2010
PLASTER DESIGN i pomysł na biznes ;)
Ala paskudnie rozbiła kolano... to pierwsze paskudnie rozbite kolano w mojej karierze mamy... Zakupiłyśmy stosowne kolorowe plasterki z niejakim Kubusiem P. i, jako że nie nadawały się do niczego innego przykleiłyśmy na nadgarstki, gdzie pełnią rolę bransoletek...
Na kolano powędrował zwykły - porządny za to - plaster, pomalowany flamastrami w motyw kwiatowy powtarzający się bluzeczce :)
Może powinnam się tym zająć na poważnie? Otworzyłabym w parku stoisko opatrunkowe w jakimś najbardziej kolizyjnym miejscu i malowała dzieciom plasterki... :D
LOL
Na kolano powędrował zwykły - porządny za to - plaster, pomalowany flamastrami w motyw kwiatowy powtarzający się bluzeczce :)
Może powinnam się tym zająć na poważnie? Otworzyłabym w parku stoisko opatrunkowe w jakimś najbardziej kolizyjnym miejscu i malowała dzieciom plasterki... :D
LOL
poniedziałek, 28 czerwca 2010
Wakacje na start
Lato i wakacje ruszyły pełną parą. Mam teraz w domu dwoje dzieci i staram się do tego przyzwyczaić. Twórcze podejście do tego wyzwania nie zawsze jest moim udziałem, ale staram się jak mogę, uff.
Pierwszy wakacyjny poniedziałkowy poranek uczciliśmy rozwieszeniem hamaka na balkonie. Zabawy z tym jak zwykle bez liku. Ala dostała do ręki sznurek, by mogła bujać się sama, potem przez chwilę huśtała też Antka.
Lubię ten balkon. Dziś odkryłam, że nawet mogę na nim prasować :)
Pierwszy wakacyjny poniedziałkowy poranek uczciliśmy rozwieszeniem hamaka na balkonie. Zabawy z tym jak zwykle bez liku. Ala dostała do ręki sznurek, by mogła bujać się sama, potem przez chwilę huśtała też Antka.

niedziela, 2 maja 2010
Metkowanie
Chyba już o tym pisałam - jakiś miesiąc temu Ala rozpoczęła karierę przedszkolaka.
Oprócz przeróżnych innych przygotowań stanęłam przed wyzwaniem podpisania wszystkich części garderoby coby się nie pogubiły...
Po różnych próbach z flamastrami postanowiłam wyhaftować imię, nazwisko i nr grupy na czerwonych tasiemkach i wszywać w poszczególne części mundurka... Ci co wiedzą, niech sobie policzą -> ponad 15 znaków (!!!) Po wyprodukowaniu 20 takich metek pierwszy raz w życiu miałam troszkę żal, że zamiast mego długiego nazwiska nie mam na nazwisko po prostu Lis, Lew lub Kot.
Czemu piszę o tym dziś? A tak, po prostu, mimochodem trafiłam na rozwiązanie z mego punktu widzenia idealne. Zostało ono opisane na blogu moje zielone wzgórze - metki naprasowywane żelazkiem. Jakież to proste i estetyczne zarazem!
Nic to dobrze, że trafiłam na ten patent przy pierwszym a nie przy piątym, dajmy na to, dziecku ;)
PS. Pozdrawiam Wandę (choć jeszcze nie poznałyśmy się osobiście), bo to o niej i o jej idealnie krótkim nazwisku myślałam szczególnie haftując to moje długaśne ;)
Oprócz przeróżnych innych przygotowań stanęłam przed wyzwaniem podpisania wszystkich części garderoby coby się nie pogubiły...
Po różnych próbach z flamastrami postanowiłam wyhaftować imię, nazwisko i nr grupy na czerwonych tasiemkach i wszywać w poszczególne części mundurka... Ci co wiedzą, niech sobie policzą -> ponad 15 znaków (!!!) Po wyprodukowaniu 20 takich metek pierwszy raz w życiu miałam troszkę żal, że zamiast mego długiego nazwiska nie mam na nazwisko po prostu Lis, Lew lub Kot.
Czemu piszę o tym dziś? A tak, po prostu, mimochodem trafiłam na rozwiązanie z mego punktu widzenia idealne. Zostało ono opisane na blogu moje zielone wzgórze - metki naprasowywane żelazkiem. Jakież to proste i estetyczne zarazem!
Nic to dobrze, że trafiłam na ten patent przy pierwszym a nie przy piątym, dajmy na to, dziecku ;)
PS. Pozdrawiam Wandę (choć jeszcze nie poznałyśmy się osobiście), bo to o niej i o jej idealnie krótkim nazwisku myślałam szczególnie haftując to moje długaśne ;)
sobota, 1 maja 2010
2 maja
Dziś w planach mieliśmy rodzinny piknik w jednym z podwarszawskich lasów. Poranne pochmurne niebo nas nie zniechęciło i koło południa wyruszyliśmy... akurat zaczęło padać, ale skoro już byliśmy spakowani, kurczak upieczony, a trasa wytyczona...
Po dwugodzinnym samochodowym "spacerze" w deszczu nieco zawiedzeni wróciliśmy do domu.
Gdy zajechaliśmy akurat przestało padać... (jakieś nowe prawo Murfiego?)
Jedyny pożytek z tej wyprawy to kwiatowe zakupy, które zamieszkały już na balkonie:
Po dwugodzinnym samochodowym "spacerze" w deszczu nieco zawiedzeni wróciliśmy do domu.
Gdy zajechaliśmy akurat przestało padać... (jakieś nowe prawo Murfiego?)
Jedyny pożytek z tej wyprawy to kwiatowe zakupy, które zamieszkały już na balkonie:
środa, 7 kwietnia 2010
Trzecie urodziny Ali
Sto lat kochanie!
Już nie mogę się doczekać, kiedy wyjdziemy na spacer i wypróbujemy tę czerwoną hulajnogę :)))
Już nie mogę się doczekać, kiedy wyjdziemy na spacer i wypróbujemy tę czerwoną hulajnogę :)))
wtorek, 16 marca 2010
Na przekór zimie
sobota, 13 marca 2010
Masosolne przymiarki
Dziś piekłyśmy z Alą pizzę i żeby zająć czymś małe rączki przy okazji pizzy polepiłysmy kilka ozdób z masy solnej :)
Jakoś dobrze mi tym razem wyszła ta masa, więc chyba jeszcze coś z niej polepię przed Wielkanocą.
Oto efekty, chciałam jeszcze pomalować... ale widzę, że na tle zielonych liści takie niepomalowane też mają swój urok, więc chyba zostawię...
Jakoś dobrze mi tym razem wyszła ta masa, więc chyba jeszcze coś z niej polepię przed Wielkanocą.
Oto efekty, chciałam jeszcze pomalować... ale widzę, że na tle zielonych liści takie niepomalowane też mają swój urok, więc chyba zostawię...

poniedziałek, 1 marca 2010
Przedszkole tuż tuż
Ala za miesiąc pójdzie do przedszkola.
Cieszy się niesamowicie. Jestem zaskoczona jak bardzo wiadomość o tym pomaga jej się mobilizować: chce się samodzielnie ubierać i jeść, mówi "proszę-dziękuję-przepraszam" przy każdej możliwej okazji, pomaga robić pranie (umie sama nastawić pralkę) i segreguje sztućce po wyjęciu ich ze zmywarki, przynosi mi poduszę pod głowę, gdy karmię Antosia i bardzo chętnie pomaga przy jego pielęgnacji. Woła do niego "cześć smyku" ;D
Jestem pod wrażeniem jak bardzo wydoroślała przez te kilka dni.
Antoś tymczasem rośnie dzielnie. Jest wesołym przytulaczkiem wpatrzonym w siostrę i zakochanym w mamusi, który uwielbia oglądać świat z wysokości ramion taty.
Od dwóch dni Ala i Antoś śpią w jednym pokoju. Nikt nie narzeka :)
Cieszy się niesamowicie. Jestem zaskoczona jak bardzo wiadomość o tym pomaga jej się mobilizować: chce się samodzielnie ubierać i jeść, mówi "proszę-dziękuję-przepraszam" przy każdej możliwej okazji, pomaga robić pranie (umie sama nastawić pralkę) i segreguje sztućce po wyjęciu ich ze zmywarki, przynosi mi poduszę pod głowę, gdy karmię Antosia i bardzo chętnie pomaga przy jego pielęgnacji. Woła do niego "cześć smyku" ;D
Jestem pod wrażeniem jak bardzo wydoroślała przez te kilka dni.
Antoś tymczasem rośnie dzielnie. Jest wesołym przytulaczkiem wpatrzonym w siostrę i zakochanym w mamusi, który uwielbia oglądać świat z wysokości ramion taty.
Od dwóch dni Ala i Antoś śpią w jednym pokoju. Nikt nie narzeka :)
niedziela, 14 lutego 2010
love
Dzieci znalazły jakąś drogę porozumienia bez słów... to taka radość patrzeć jak łapią ze sobą kontakt. Od trzech dni, wieczorami zaśmiewają się do siebie w głos, a my w sumie nie wiemy o co im chodzi... patrzą na siebie i się śmieją: prawie 3 latka i 5 miesięczny bobas.
Walentynki są kiczowate, nie mówię, że nie... ale pomysł sam przyszedł mi do głowy... nikt go (pomysłu tego w sensie) nie zapraszał, ale poczęstowałam zieloną herbatką i wyszło sympatycznie :)

środa, 10 lutego 2010
byle do wiosny
wtorek, 2 lutego 2010
babies
Ala do marudzącego dziś Antosia:
- Antosiu cicho bądź, ja tu mieszkam...
Przytulamy się i mówię z miłością:
- Moje dzieciaczki
Na to Ala:
- Mama też jest dzieciaczkiem...
- Antosiu cicho bądź, ja tu mieszkam...
Przytulamy się i mówię z miłością:
- Moje dzieciaczki
Na to Ala:
- Mama też jest dzieciaczkiem...
środa, 23 grudnia 2009
Pierniczki 2009
sobota, 5 grudnia 2009
Tęsknota za zimą...
Wchodzę dziś do pokoju dziennego, a tu pół dywanu zasłane równo tetrowymi pieluchami:
- ?
- śnieżek taki... - uświadomiło mnie dziecię :D
- ?
- śnieżek taki... - uświadomiło mnie dziecię :D
piątek, 30 października 2009
Chustomaniaczki
Gdy nic już nie pomaga, a obiad zrobić trzeba, chusta jest niezawodna... Nawet jak się normalnie już nie ma siły, bo dzidzia jest z rodzaju dzidź niezwykle dorodnych, które w wieku 6 tygodni noszą ubranka, które na ich siostrzyczkę pasowały, gdy miała 3 miesiące... więc nawet jak się już nie ma siły, to z chustą jest dużo łatwiej :) 2 minuty i po krzyku, 3 minuty i już słychać miarowy oddech, a nawet chrapanie małego misia ;)




niedziela, 18 października 2009
Szydełkowe robótki
Pogoda za oknem inspiruje szydełkowo a wyprawa do mojej ulubionej pasmanterii zaowocowała nowymi włóczkami :) Szybko powstał jesienny komplecik dla Ali: czapeczka z pomponikami i rękawiczki z jednym palcem (rękawiczki robiłam po raz pierwszy w życiu i z efektu jestem zadowolona, ale zdjęcia nie mam),
a z resztki wełny - ażurowa opaska:


Subskrybuj:
Posty (Atom)