czwartek, 22 lipca 2010

Niecierpliwe doczekanie się

Przy Antku delektuję się każdą chwilą jego dzieckości, nie zastanawiam się, kiedy zacznie chodzić, kiedy zacznie sam jeść, kiedy zacznie mówić... Jest jak jest i to jak jest budzi mój codzienny zachwyt.

Przy Ali było trochę inaczej, to chyba normalne, że przy pierwszym dziecku rodzic nie może doczekać się pierwszego uśmiechu, słowa, kroczku. Te pierwsze razy są takie wyczekane i radośnie celebrowane, komentowane szeroko i dokumentowane w albumach i pamiętnikach.

Trochę zdryfowałam, ale chciałam powiedzieć, że nie mogłam doczekać się momentu, kiedy będę mogła wykonywać z moją córeczką plastyczne prace. W wyobraźni już wiele razy przygotowywałam dla niej stanowisko pracy, wymyślałam zadania itp. ciągle jednak było na to za wcześnie... iiii... w końcu ten moment nadszedł :) Przez ostatni tydzień prawie codziennie coś razem tworzyłyśmy. A to nawlekałyśmy koraliki, a to malowałyśmy, wyklejałyśmy, wycinałyśmy...

Uwielbiam to!
Uwielbiam też, bo widzę, że to nas bardzo zbliża i nam obu sprawia dużo przyjemności.

Drodzy czytelnicy, za rogiem czai się seria wpisów, w których chwalić się będę dziełami Ali oraz pomysłami na zabawy z trzylatkiem.

W dużym stopniu pomagają mi zeszyty, które Ala dostała od wujka i cioci:

"Teczka 3 - latka. Zgaduję, rysuję, maluję" - Elżbieta Lekan


Polecam każdemu rodzicowi trzylatka. Ładne obrazki, ciekawe i zróżnicowane zadania. Świetnie dobrane do możliwości dziecka w tym wieku. Fajne jest też to, że wykonanie pracy nie zajmuje dużo czasu, więc dla co bardziej niecierpliwych dzieci nadaje się doskonale - atrakcyjny efekt przychodzi szybko i zachęca do rozwiązywania kolejnego zadania.

sobota, 10 lipca 2010

Biało-czerwono

Uwielbiam tę porę roku, kiedy na zmianę mogę najadać się bobem i czereśniami.

Ala przez cały czas spaceru występowała w czereśniowych kolczykach :) i ani razu jej nie spadły - ani na huśtawce, ani na karuzeli ani wtedy, gdy na boisku "strzelała" mi gola ("Mamo nie broń!") :)

sobota, 3 lipca 2010

PLASTER DESIGN i pomysł na biznes ;)

Ala paskudnie rozbiła kolano... to pierwsze paskudnie rozbite kolano w mojej karierze mamy... Zakupiłyśmy stosowne kolorowe plasterki z niejakim Kubusiem P. i, jako że nie nadawały się do niczego innego przykleiłyśmy na nadgarstki, gdzie pełnią rolę bransoletek...

Na kolano powędrował zwykły - porządny za to - plaster, pomalowany flamastrami w motyw kwiatowy powtarzający się bluzeczce :)


Pacjentka zadowolona.

Może powinnam się tym zająć na poważnie? Otworzyłabym w parku stoisko opatrunkowe w jakimś najbardziej kolizyjnym miejscu i malowała dzieciom plasterki... :D
LOL

czwartek, 1 lipca 2010

Poczta 3

Dziś znowu polecony odbierałam... że też...

Tym razem nie było ani trochę wesoło...

upał + wschodnie okna (zapamiętać: nie chodzić tam w słoneczne poranki) + brak wentylacji = ponad 30 stopni w dusznym nieprzyjaznym pomieszczeniu z jednym jedynym czynnym okienkiem jak zwykle

Na prawdę dziś było bez żartów...

Po 30 min. czekania, kiedy rozebrany już prawie do naga Antek zaczął przejawiać niezadowolenie, a przy okienku stał cały czas ten sam pan (tym razem chodziło o rejestrację odbiornika) zaś drugie okienko nijak nie chciało się uruchomić ludzie zaczęli się awanturować :)

Ja z dwójką małych dzieci, kobieta przede mną też + jeszcze dwie osoby przed i chyba z 10 za mną (już bez dzieci, ale za to w pośpiechu), a tu jedno tylko okienko czynne, no sorry...

Ludzie dzwonili do znajomych, żeby im poszukali numeru telefonu do naczelnika tej poczty i krzyczeli, że będą składać skargi...

I co? Pan z poczty, zamiast pokornie powiedzieć "Bardzo państwa przepraszam, jest okres urlopowy, koleżanka segreguje pocztę, za chwilę podejdzie". Miał do nas pretensje, że nam się nie podoba 20 minutowa przerwa śniadaniowa. Przy czym ja czekałam już pół godziny (tym razem coś mnie tknęło i wchodząc spojrzałam na zegarek), a przede mną jeszcze cztery osoby, więc ta przerwa trwała już ponad 40''. Tak samo pani z poczty, która w końcu też łaskawie podeszła do drugiego okienka, cała w pretensjach i ani słowa przepraszam...

Swoją drogą straszna to musi być praca - w ciągłym stresie, bo wiadomo, że ludzie na pocztę przychodzą zazwyczaj w niedoczasie i każdy na maksa się spieszy, albo do domu albo do pracy...

Fakt jednak, że w tym oddziale, zawsze, przezawsze czeka się długo i czynne jest tylko jedno okienko, a w słoneczne dni jest tam istna sauna...