poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Poczta

Poszliśmy na pocztę... Cóż za irytujące miejsce. Nie pamiętam, bym kiedyś spędziła miło czas na poczcie. Mimo to, miejsce to w jakimś sensie mnie intryguje i chyba trochę lubię obserwować zaistniałe tam sytuacje...

Poprzednim razem pozwoliłam Ali wchodzić na taką półkę, na którą kładzie się paczki, gdy się chce je nadać. Półka była wysoko i Ala musiała zadrzeć nogę powyżej własnego ramienia by się na nią wdrapać, ale po kilku próbach udał jej się ten wyczyn. Ledwo weszła, zaraz zeszła i powtórzyła wszystko jeszcze z siedem razy tak, by opanować tę sztukę do perfekcji. Wszystko było obłożone kafelkami, więc nie było ryzyka, że pobrudzi ścianę butami. Czas czekania w kolejce mijał jej szybko i ciekawie, więc nie marudziła. Byłam dumna z tego, że jest taka wygimnastykowana. Rozejrzałam się wokół zadowolona, ale zauważyłam, że starsze panie nie podzielały mojego zachwytu, widziałam to w ich oczach... cóż.

Jeszcze poprzednim razem jak posadziłam Ale na półce przy okienku jedna starsza pani kilka razy powtórzyła z przerażeniem "ona spadnie". Musiałam jej wyjaśnić, że nie spadnie, bo ma już 3 latka, więc jest już duża ;)

Tym razem byłam bez Ali. Trzy okienka. W jednym okienku występuje pani, pozostałe ofcourse nieczynne. Byłam rano. Pogoda dopisywała. Okna wschodnie. Słońce cudownie przemieniło wnętrze poczty w saunę. Pozdejmowałam z Antka i siebie wierzchnie warstwy i zadowolona usiadłam grzecznie czekając na swoją kolej. Czy ktoś mi ustąpił (byłam przecież z dzieckiem) ? Nie no, przecież wszyscy się spieszyli. Zawsze tak to sobie tłumaczę, przecież tylko ja się w tym całym towarzystwie nie spieszę ;) Współczułam pani, która była przede mną ubrana w welurową bluzkę i długą spódnicę. Musiało jej być bardzo gorąco.
W końcu pan jeden nie wytrzymał i zapytał, czy jest jakaś wentylacja. Pani z okienka odpowiedziała, że owszem, ale słabo działa... urocze.

Na poczcie zawsze tak jest, że znajdzie się jakaś "zakała", która blokuje to jedno czynne okienko, bo np. musi wysłać 15 paczek i 7 listów, albo jest starszą osobą (z całym szacunkiem) i wolno wypełnia druczki, albo coś źle wypełniła i musi jeszcze raz albo...
I za tą osobą rośnie ogonek. Gdy ogonek wypełni szczelnie całą przestrzeń dla klientów i wypełza na zewnątrz do przedsionka, to w cudowny sposób w okienku drugim pojawia się druga pani i wszystko nareszcie jest tak jak powinno. Tak było i tym razem :) chyba ze 40 minut tam czekałam, ale nie szkodzi, mi się przecież nie spieszy ;)

Brak komentarzy: