Ostatnio osoba, którą bardzo lubię powiedziała mi, że bardzo lubi poranki... hmmm... nigdy nie myślałam, że poranki można lubić, zwykle rano byłam szczególnie małomówna i niedospana... krótko mówiąc nie przepadałam...
No ale może nie byłam z porankami aż tak zaznajomiona, bo dzieci spały długo a jak już wstały to zanim się wygrzebaliśmy z tym całym ubieraniem, ścieleniem, śniadaniem, praniem, to się robiło południe.
Tymczasem proszę, do wszystkiego można, okazuje się, dojrzeć. Tak się złożyło, że od kilku dni zmuszeni jesteśmy do wczesnego wstawania, by odstawić dziecię nasze starsze do przedszkola. O godzinie 8 w domu zostaję już tylko ja i Antek, oboje już ubrani i po śniadaniu i razem wychodzimy na spacer.
Dzisiejszy poranek był cichy i świeży, wypełniony złocistym światłem i śpiewem szpaka, z balkonów powiewały biało czerwone flagi, a za płotem kwitły magnolie.
Lubię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz