wtorek, 18 listopada 2008

Szydełko

Jak tylko zrobiło się zimno od razu chwyciłam za szydełko.
Szydełkować nauczyła mnie Ula. Właściwie, nauczyła mnie rzeczy ważniejszej: lubić szydełkowanie.
Byłyśmy wtedy na 9-miesięcznej przygodzie w Hiszpanii i zaczynała się hiszpańska zima, która pod względem klimatycznym w najlepszym razie może przypominać polską lekką jesień. Przez tydzień może było trochę chłodniej, ale ci co nie mieli cieplejszych rzeczy (czyt.: ja) mogli po prostu przesiedzieć ten czas w domu ;)
Tak więc zaczynała się zima i poczułyśmy, że trzeba się na nią przygotować dziergając sobie czapkę i szalik. Hiszpanki patrzyły na nas - dzielnie dziergające - prawie jak na okazy w ZOO... ale my byłyśmy przecież z Polski, więc nawet jeśli żadna współczesna 22-letnia Polka nie robi sobie w Polsce szalika na szydełku, nawet jeśli żadna nie pije każdej nocy kubka mleka i nie pożera kilogramów jabłek, to nasze: "Es que, somos de Polonia" było super wytłumaczeniem na każde nasze odstawanie od każdej (nie tylko tamtejszej) normy ;)

Wracając do szydełkowania. Odkąd mam Alę z szalików i czapek przerzuciłam się na kamizelki. W pasmanterii wypatrzyłam świetne guziki - pszczółki, więc przyozdobiłam też kamizelkę z zeszłego roku - jaka ona była maleńka! A tak to wygląda na mojej małej modelce:


PS. Ala oczywiście coś je... ;)

Brak komentarzy: